niedziela, 22 grudnia 2013

24. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Pomyślności w Nowym Roku!

Zosia w łóżeczku.   (Zdjęcie wykonała Mama nowej przyjaciółki Zosi.)

Oto najnowsze zdjęcie Zosi. Jak widać lala smacznie śpi w łóżeczku wykonanym specjalnie dla niej przez jej nowych małych przyjaciół. Jest to "Leśne Łóżeczko" z drzewkami i trawą.

***

A ja życzę wszystkim
wesołych, i radosnych, i miłych, i zdrowych Świat Bożego Narodzenia
oraz 
szczęśliwego Nowego Roku 2014!

piątek, 13 grudnia 2013

23.Obietnica


Wczoraj pożegnalam Zosię. Najpierw krótki spacer, a potem już tylko zostało pakowanie. Zosia była bardzo poruszona. Przecież to był początek nowej przygody. Uścisnęłam ją mocno życząc szczęśliwej podróży. "Będziesz bardzo kochaną lalą." - dodałam. Pomachała rączką uśmiechnięta...    I odjechała.

***

A ja przypomnialam sobie poranny spacer. Poszłyśmy zobaczyć morze. Było już  spokojne, po niedawnej wichurze nie zostało nawet śladu. Schodami weszłyśmy na górę klifu i rozejrzałyśmy się. Przed nami widać było niedużą polanę, a na niej w środku pomiędzy trawami stał duży ptak.
"Popatrz" - zawołała Zosia. - 'Co to jest?"
"To gęś." - odpowiedziałam. - "Dzika gęś."




"Jaka piękna." - usłyszałam Zosię... Popatrzyłam na nią zdumiona. Była zachwycona ptakiem. Zaczęła iść w jego kierunku. Gęś nagle spłoszona odleciała na gałąź pobliskiego drzewa, a po chwili pofrunęła dalej w kierunku morza. Leciała coraz szybciej, aż zniknęła...






Wracałyśmy do domu, gdy Zosia coś mi pokazała. Był to zielony kapturek.
"Skąd to masz?" - zapytałam.
"Znalazłam na polanie. Tam, gdzie stała gęś." - rzekła Zosia. - "Jest taki sam jak mój kapturek, tylko mniejszy. Dam ci go na pamiątkę. Chcesz?"
Podziękowałam. Wyobraziłam sobie Piękną, która przez cały czas przebywała w pobliżu Zosi, aż uznała, że może wrócić na wyspę. Przypomniała mi też o Nielsie. "Muszę go odnaleźć,  muszę."

Dziękuję wszystkim, którzy tutaj zaglądają.



wtorek, 10 grudnia 2013

22. Metryczka Zosi




Lalka Zosia powstała z inspiracji lalką waldorfską. Ma 36 cm wzrostu.

Jest wykonana ze specjalnej tkaniny bawelnianej do produkcji zabawek  (produkt szwajcarski, certyfikat Oko-Tex). Jest solidnie wypchana naturalnym runem owczym, tak aby wytrzymała dziecięce zabawy. Rysy twarzy są bardzo uproszczone. Oczy i usta są wyhaftowane kolorową muliną. Na twarzy Zosi widoczny jest czubek noska i kilka wyhaftowanych piegów. Głowa, w miejscu gdzie są wszywane włosy, została wcześniej cała zahaftowana wełną w kolorze włosów. Na włoski Zosi wybrałam wełnę w kolorze brązowo-rudym i mohair w zbliżonym kolorze. Włosy zostały przyszyte do głowy pasmo po paśmie, dzięki czemu mocno się trzymają. Włosy Zosi są średniej długości, sięgają poniżej ramion. Fryzurkę można zmieniać, upinać i wiązać przy pomocy palców. W ten sam sposób, używając paluszków, czeszemy je i układamy. Buzia Zosi jest pokolorowana czerwoną kredką z wosku pszczelego. Ma rumieńce i zaczerwieniony nosek.

Dzięki temu, że jest wykonana z runa owczego, Zosia jest miękka, ciepła i miła w dotyku. Przyjemnie jest ją trzymać na rękach i przytulać. Przesiąka zapachami domu, w którym jest, i daje swojej małej przyjaciółce poczucie bezpieczeństwa.

Zestaw ubranek to: 2 pary majteczek, kolorowa sukienka, zielone spodenki,czerwone  buciki, biało-zielona czapeczka (kapturek wiązany), czerwony szal/wdzianko wiązany na  krzyż z tyłu, zielonkawa opaska i dwa wiązania do włosków.
Dodatkowo Zosia posiada białą koszulkę nocną i 3-częściowy zestaw pościelowy (kołderka, poduszka i poszewka na poduszkę).

Cała lalka i wszystkie jej ubranka i pościel są wykonane z materiałów naturalnych: majteczki, sukienka, spodenki i koszulka są uszyte z bawełny; szydełkowe buciki i zrobiony na drutach szal są zrobione z wełny, kapturek zrobiłam na drutach mieszając dwie delikatne mohairowe wełny, białą z zielonkawą.

Zosia jest lalką odpowiednią dla dzieci powyżej 3 roku życia.

Więcej informacji jak opiekować się Zosią znajduje się w zakładce "Jak dbać o lalkę waldorfską".

Na Zosię czeka już kochający dom i jej mała przyjaciółka.


Dziękuję za odwiedziny!


piątek, 6 grudnia 2013

21. Piękna, i dzielna mała lala


Mikołajki. Dzisiaj Święty Mikołaj przynosi dzieciom prezenty. Ja też przygotowałam upominek dla Zosi, który miała znaleźć rano po przebudzeniu. Ale stało się inaczej.

Wczoraj wieczorem Zosia oglądała książeczkę z ptakami. Widziałam, że szczególnie zaciekawiły ją gęsi. Nawet ją o to zapytałam. Ale nic mi nie odpowiedziała... Jednak coś jeszcze przykuło jej uwagę. Była to mała paczuszka owinięta wstążeczką. Leżała pod łóżeczkiem... I cóż, wszystko się wydało... Paczuszkę Zosia rozwinęła, a w niej znalazła koszulkę nocną i ulubione cukierki. Ach i och słychać było przez dłuższą chwilę. Był to pierwszy prezent, jaki Zosia otrzymała od Mikołaja w swoim życiu i była bardzo poruszona. Obejrzała koszulkę i postanowiła ja założyć. Szybko sie przebrała, a potem wygodnie ułożyła w łóżeczku. Myślałam, że za chwilę zaśnie. Myliłam się. I wtedy usłyszałam jej historię.


"Żyliśmy na wyspie. Byłam raczej wyobrażeniem niż żywą istotą. Pewnego dnia spotkałam na wrzosowisku Nielsa krasnoludka, z którym się zaprzyjaźniłam. Często bawiliśmy się na łące obok małego stawu, do którego kilka razy dziennie przychodziły kaczki i dzika gęś. Patrzyliśmy jak się kąpią i pływają. Czasami małe kaczory ścigały się, który z nich najdalej doleci ślizgając się  po wodzie. Wyglądały bardzo śmiesznie."
Opowiadała tak żywo, że nagle zobaczyłam ten staw w mojej wyobraźni.


Zosia ciągnęła dalej.  "Przywódcą stada była gęś. Była piękna. Czasami wydawało nam się, że to zaklęta wróżka. Nazwaliśmy ją Piękna. Kiedyś Piękna zbliżyła się do nas i otworzyła dziób. Nie, nie syczała. Usłyszeliśmy jej głos. Rozumieliśmy się... Od tego dnia  spotykaliśmy się koło stawu po południu, siadaliśmy na jej grzbiecie we wglębieniu skąd wyrastały jej skrzydła i krążyliśmy nad łąką.

Pewnego dnia polecieliśmy dalej, nad morze. Obok nas fruwały inne ptaki. Piękna frunęła coraz szybciej. Trzymaliśmy się mocno za pióra, żeby nie spaść. Zbliżał się wieczór, a my lecieliśmy dalej. W końcu zasnęliśmy. Rano obudziło nas wschodzące słońce i wtedy Piękna wylądowała na brzegu. Była bardzo zmęczona. Usadowiliśmy się na wydmie i Piękna natychmiast zasnęła, a potem nam też oczy same się zamknęły. Kiedy obudziliśmy się, obok stał stolik z jedzeniem. Nagle poczuliśmy, jak bardzo jesteśmy głodni. Zaspokoiliśmy głód i wówczas stolik zniknął.

Popatrzylismy na Piękną. "Tak - powiedziała - Macie rację. Jestem wróżką. A teraz musimy porozmawiać. Czy chcecie wracać ze mną na wyspę, czy zostać tutaj?"
Chcieliśmy być razem z Piękną, i to jej powiedzieliśmy.
"Tak, wiem wiem... Ale ja muszę wrócić na wyspę. To moja kraina baśni. - odpowiedziała. - Ale  wy?  Co z wami? Nie chcielibyście zostać tutaj? Tutaj spotkacie dzieci. Nie znacie ich jeszcze, wiem, ale wiele z nich chciałoby zaopiekować się wami, wiem to na pewno. Pomogę wam je znaleźć."
Powiedziała też, że w każdej chwili możemy wrócić, jeśli nie będziemy pewni, czy chcemy zostać w nowym świecie. Był jednak pewnien warunek. Nie mogliśmy nikomu opowiedzieć naszej historii. Jeśli tak się stanie, zapomnimy o poprzednim życiu  i już nie będziemy mogli wrócić na wyspę do Pięknej.
"Widzisz, jutro już nie będę pamiętać o Pięknej." - powiedziała Zosia.
"Obiecaj mi jeszcze, że znajdziesz Nielsa i pomożesz mu!" - poprosiła. Kiwnęłam głową, bo nie bylam w stanie powiedzieć ani słowa. Zosia odetchnęła i zasnęła.




Patrzyłam na nią jak spała. Może jej się śniła Piękna i jej zaczarowana wyspa. 








Dzielna mała lala.




Dziękuję wszystkim, którzy tutaj zaglądają!





czwartek, 5 grudnia 2013

20.Ulubione miejsce


Po powrocie z rannego spaceru Zosia od razu podeszła do swojego łóżeczka.
Już kilka dni temu zauważyłam, że Zosia dużo śpi. Pewnie przez tę długą podróż, w wyniku której znalazła się u nas. - pomyślałam. Niewiele o niej wiedzieliśmy, gdyż Zosia w dalszym ciągu nie miała ochoty na zwierzenia. Tymczasem łóżeczko stało się jej ulubionym miejscem odpoczynku i zabaw. Uszyłam jej nawet kolorową pościel, za którą Zosia podziękowała.

Teraz też szybko zaczęła wdrapywać się na łóżeczko.


Zosiu, poczekaj! Zdejmij chociaż kapturek i szal.






Ojej!! A gdzie jest bucik?

Znalazł się! - wykrzyknęła zaczerwieniona Zosia. Zabawa trwała długo. Aż do obiadu... jak się okazało.


Do zobaczenia. Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie.



wtorek, 26 listopada 2013

19. Kapturek i buciki. Początek historii


"No i jak Zosiu? Co u ciebie słychać? No, wszystko dobrze." I dalej już tylko słuchałam, co się wydarzyło rano, wieczorem i w nocy. Takie i podobne rozmowy odbywaly się codziennie między nami od czasu, gdy przyszła do nas Zosia. Przyszła, to może nie to słowo. Zosia pojawiła się nagle. Na moje pytanie, jak się do nas dostała i skąd się wzięła, uśmiechała się tajemniczo. Pewnego dnia jednak....

















poprosiła mnie, abym zrobilła jej zielony kapturek i czerwone buciki, bo chciałaby wyglądać tak jak krasnoludek, z którym razem odbyła podróż do mnie. Nadstawiłam ucha. "A co się z nim stało?" - zapytałam. Krasnal wskoczył do białego domku, a ona wybrała moje okno. Mówiąc to, Zosia usadowiła się w miejscu, gdzie swieciło słońce i przeciagnęła się. Hmmm, bardzo ciekawe. Ucieszyłam się, ale nic nie powiedziałam, i wtedy Zosia zasnęła. "Czy mam jakieś czerwone i zielone włóczki?" - zastanawiałam się. Przygoda z Zosią zaczynała mnie coraz bardziej wciągać.


Po jakimś czasie czapeczka i buciki były gotowe, ale lala dalej spała. Wkrótce obudziła się, i wtedy zobaczyła gotową czapeczkę, którą natychmiast włożyła na główkę. Podobała jej się. Mnie również.


"Ale co to? Są i buciki czerwone. Właśnie takie..." Buciki szybko powędrowały na nóżki.





Zosia z zachwytem patrzyla na nie. Po chwili zaniepokojona wyjrzała przez okno, czy przypadkiem nie wydarzyło się coś ciekawego  na dworze wtedy, kiedy ona oglądała buciki. Było jednak cicho, zerknęła w moją stronę.
Czułam, że chce mi coś powiedzieć. Czekałam...


Dziękuję wszystkim, którzy tutaj zaglądną. 
Zapraszam do odwiedzin ponownie.




sobota, 16 listopada 2013

18. Zosia?


O Zosi myślałam już wtedy, gdy po powrocie z urlopu porządkowałam wrażenia związane z wakacjami ... Pewnego dnia siedząc przy komputerze i oglądając zdjęcia, zauważyłam małe "coś" na stole, wpatrujące się mocno to we mnie, to w monitor.

Zosia. Pierwsze wyobrażenie.
Zosia - pomyślałam. Tak, tak będzie wyglądała... Zosia, koniecznie Zosia,... żywa, mądra dziewczynka. Brązowo-rude niezbyt długie włosy i... zielonkawe oczy. Oczy - tak... intensywnie zielone. Głęboko zaglądają rozmówcy w jego oczy, jakby chciały go prześwietlić. Ciekawe o czym może myśleć taka mała istotka? - zastanawiałam się przez chwilę. Ale tylko przez chwilę, bo nagle usłyszałam niezbyt głośne: - Co robisz?  Coś oglądasz, tak?

Zosia. (Po przyjrzeniu się z bliska widzę, że trzeba poprawić
jedno oczko. Powinny być jednakowe.)
Oo, tak... oglądam zdjęcia. Czy wiesz, co to są zdjęcia?
Zosia, bo to właśnie była ona, potakuje główką energicznie.

Jaszczurka. Kamenjak na Istrii, Chorwacja.

Ooch! Jaszczurka. Skąd masz to zdjęcie? - wypytuje.
Zrobiłam je. To zdjęcie z wakacji. 
Zielona jaszczurka, Nigdy takiej nie widziałam. Jest ładna i taka... szybka. - dodaje Zosia.
Mhm, jest bardzo zwinna... A ty, Zosiu, jak widzę, jesteś bardzo spostrzegawcza... Zielony to chyba twój ulubiony kolor.
No, może tak...  - odpowiada po chwili Zosia.



Już wiem, jaka będzie Zosia. Będę ją teraz szyła, tworzyła, poprawiała. Mam nadzieję, że będzie gotowa wkrótce. Tym bardziej, że sama Zosia obiecała pomoc.



Dziękuję za odwiedziny. Zapraszam do zaglądnięcia do nas ponownie.




poniedziałek, 28 października 2013

17. O Istrii w Chorwacji


Burza i trąba wodna na Adriatyku
Podczas naszego pobytu na Istrii w Chorwacji zwiedziliśmy kilka miejscowości. Najpierw Rovinj (włoska nazwa Rovigno). Zanim tam dopłynęliśmy, widzieliśmy na morzu trąbę wodną. Było to, na szczęście, w dużej odległości od naszego statku, w kierunku gdzie leżą Włochy. Ufff..., odetchnęliśmy z ulgą. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że 100 km na zachód od nas znajdowała się Wenecja. Bez problemów dopłynęliśmy do Rovinja.

Rovinj. Na wzgórzu nad Starówką góruje kościół św.  Eufemii
Rovinj. Wąsko, stromo.


 Wąskimi uliczkami można się wspiąć na wzgórze. My wybraliśmy tę.





Kanał Limski to właściwie 9-kilometrowe ujście rzeli Pazincica do
Adriatyku w okolicach Rovinja.  
Zabawa na statku. (W białej koszulce nasz przewodnik Manuel.)












   

Pula jest najważniejsza, bo Pula (po włosku Pola) to prawdopodobnie najstarsze miasto na chorwackim wybrzeżu Adriatyku. Najbardziej znanym zabytkiem jest pochodzący z I wieku n.e. rzymski Amfiteatr. Nam spodobał  się jednak inny zabytek z czasów rzymskich. Znaleźliśmy go dopiero podczas naszego drugiego pobytu w Puli - pozostałości małego teatru rzymskiego z II stulecia n.e.. Widoczne są fragmenty widowni i proscenium.

Pula. Starożytny teatr rzymski. II wiek n.e.
Tutaj na zdjęciu znacznie młodszy klasztor Franciszkanów w stylu romańskim z końca XIII wieku.

Pula. Klasztor Franciszkanów.
Pula. Starożytne amfory. Było ich mnóstwo.


















Po kilku dniach pojechaliśmy do Opatii . Opatija leży po drugiej stronie Istrii, na wschodnim wybrzeżu Adriatyku nad Zatoką Kvarner, u nasady półwyspu Istria. Wzdłuż brzegu ciągnie się promenada spacerowa, którą można przejść 12 km. 

Opatija. Rzeźba dziewczyny z gołębiem. W tle widoczna Rijeka.





Opatija. Ta sama rzeźba z innej strony z widokiem na zatokę Kvarner.













 
Polski akcent w Opatii. Tablica upamiętniająca pobyt
Marszałka Józefa Piłsudskiego w Opatii.
















Zwiedzanie Istrii zakończyliśmy w Porecu (po włosku Parenzo). Wiele osób przyjeżdża tutaj, aby zobaczyć najcenniejszy zabytek na Istrii - bazylikę Eufrazjana - (wpisaną na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO) z VI wieku n.e.. W bazylice obejrzeliśmy najpiękniejsze mozaiki bizantyjskie wykonane przez artystów z Konstantynopola i Ravenny. Warto było przyjechać do Poreca.

Porec. Bizantyjskie mozaiki w bazylice Eufrazjana. (W końcu Ravenna jest blisko.)
Porec. Stara mozaika podłogowa datowana na IV/V wiek
przy wejściu do świątyni.

Wychodząc z bazyliki wstąpiliśmy do małej galerii, w której chcieliśmy kupić ładnie wyglądające pamiątki regionalne. W środku jakaś turystka rozmawiała z młodą sprzedawczynią.
Dziewczyna pokazywała jej dzban ozdobiony tradycyjnymi wzorami z tego  regionu. Z przejęciem opowiadała, jak jej ojciec  (rzeźbiarz) zbierał te wzory. Jeździł po okolicznych wsiach, rozmawiał z ludźmi zamieszkującymi tę część Chorwacji, nawiązywał kontakty, itd.



Turystka zainteresowała się:   Chorwacja? Jaka Chorwacja? Przecież my jesteśmy na Istrii.
Dziewczyna:                            Tak, ale Istria leży w Chorwacji. Jesteśmy w Chorwacji.
Turystka:                                  Nie, to nie jest Chorwacja. To jest Istria...

Och, turyści... To były piękne wakacje...

A teraz czas, aby na stole pojawiły się na nowe lale....



Bardzo dziękuję wszystkim odwiedzającym moja stronę.



           

sobota, 19 października 2013

16. Chorwacja

Ostatnie ujęcie z Chorwacji na przejściu granicznym ze Słowenią.
(Na wzgórzu widoczne winnice.)

We wrześniu byliśmy na wakacjach w Chorwacji. Spędziliśmy dwa tygodnie na najbardziej na południe wysuniętym koniuszku Istrii, na przylądku Kamenjak koło miejscowości Premantura.

Zatoczki z plażami, małe wysepki, w tle daleko na horyzoncie wyłaniająca się wyspa Cres. Tak wygląda wybrzeże Adriatyku z Kamenjaka.                  

Kamenjak - w dali Premantura.

Jeszcze dzisiaj pamiętam i czuję tamten zapach powietrza, w którym mieszały się olejki ziół z rozpyloną wodą morską, słońcem i ciepłym wiatrem. Woda nie była już tak ciepła jak w sierpniu, ale oswajanie się z nią trwało chwilę w porównaniu z kąpielą w Bałtyku. Czas upływał nam na kąpielach, opalaniu się i zwiedzaniu Istrii. Zaczęliśmy jednak od zwiedzania Kamenjaka...




Kamenjak. Na horyzoncie widoczny masyw Uczka - najwyższe pasmo
górskie na Istrii.

Kamenjak. Osty.














Koniec Istrii, Kamenjaka i lądu. Przed nami już tylko Adriatyk. Widać małą
wysepkę, za którą jest latarnia morska usytuowana na innej wysepce.

Wody znajdujące się na samym końcu Kamenjaka są niebezpieczne ze względu na silne prądy morskie wystepujące w tym miejscu, o czym informuje umieszczona w widocznym miejscu tablica. Jednak....

Ostatni skrawek Kamenjaka i odważni pływacy.



Jednak... jak widać na zdjęciu obok, zawsze znajdzie się grupa śmiałków i miłośników mocnych wrażeń oraz towarzyszących im obserwatorów.

A to nasz kamping w sosnowym lesie.

Brama z łukowym zwieńczeniem ułożona z kamieni i skalnych kawałków.
Obok tej konstrukcji często przechodziliśmy idąc nad morze. Bardzo nam sie podobała...

Kamenjak jest parkiem krajobrazowym. Jest naprawdę piękny. O innych ciekawych miejscach, które zobaczyliśmy na Istrze, napiszę wkrótce.



Dziękuję za odwiedziny.




piątek, 2 sierpnia 2013

15. Kochana lala


  
Ania kochana lala

Jak widzicie Ania stara się pomóc mi zapakować ubranka i inne rzeczy. które już niedługo 
zabierze ze sobą. Jest bardzo przejęta. Już wkrótce spotka swoją nową mamusię. 
Te dwa zdjęcia, to ostatnie, jakie zrobiłam Ani tuż przed jej nową przygodą - podróżą do nowego domu. Dziękuję Aniu za wspólne przygody,  nasz spacer na łąkę w słoneczny niedzielny wieczór i wizytę na placu zabaw w parku, gdzie spodobały ci się kukiełki na plakacie. 




Trzymaj się Aniu!





wtorek, 30 lipca 2013

14. Krajobraz wiejski


Chciałabym przedstawić Wam kilka ujęć okolic Kamienia Pomorskiego, leżącego około 
20 km od morza. Jadąc z Wolina do Kamienia Pomorskiego naliczyliśmy trzy gniazda bocianie.  Były w nich bociany, dorosłe i dzieci. Wszystkie gniazda znajdowały się na słupach linii elektrycznej, w pobliżu domów.

Gniazdo bocianie. w środku młody bocianek.

Tutaj bocianek jest zaniepokojony. Chyba podeszłam za blisko. Szybko się wycofuję.

Inne gniazdo. Bociany widać w całej krasie.

Poniżej sielankowy pejzaż z krowami na pastwisku nad wodą.

Gdzieś pomiędzy Wolinem a Kamieniem Pomorskim.

Wczoraj Ania zaczęła swoją wielką przygodę - podróż do nowego domu. 
Więcej napiszę o tym jutro.

Dobrej nocy.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...